niedziela, 24 maja 2015

Jonathan Strange i pan Norrell

Neil Gaiman obiecuje nam z tyłu okładki pierwszorzędną ucztę, najlepsze dzieło fantastyki ostatnich siedemdziesięciu lat. Nie wiem dlaczego akurat takiego okresu, jednak chyba nie jest to istotne. Mistrz snów książkę Susanny Clarke ma najwyraźniej w wielkim poważaniu. Czy słusznie?
Wyobraźmy sobie Anglię początku XIX wieku. Po ulicach jeżdżą dorożki, w Londynie na ulicach właśnie pojawiają się pierwsze gazowe lampy, dżentelmeni spędzają czas na paleniu fajek, posiadywaniu w klubach i piciu herbaty. Byron bryluje na salonach i uwodzi młode dziewczęta. Towarzystwo magów w Yorku jak co tydzień w środę spotyka się na swoim posiedzeniu...
Magowie wcale nie czarują. Magia z Anglii dawno odeszła, właściwie to trudno stwierdzić czy w ogóle istniała. Pozostały po niej prastare księgi i uczone dzieła, często wzajemnie ze sobą sprzeczne i zagmatwane. Studiowaniem magii zajmują się dżentelmeni w ramach hobby, zdając sobie sprawę, że mogą zgłębiać jedynie teorię. To raczej klub historyków.
Wszystko zmienia się pewnego dnia gdy na spotkaniu towarzystwa zjawia się gburowaty gość, pan Norrell, twierdząc, że jest jednym magiem w Anglii.
W tym momencie to, co równie dobrze byłoby być powieścią historyczną zmienia się w historię alternatywną. Okazuje się bowiem, że magia rzeczywiście istnieje. Wymaga ona jednak wielu wyrzeczeń, poświęcenia życia studiom nad tajemnymi księgami, lat badań i żmudnych poszukiwań. Po takich przygotowaniach możliwe jest rzucenie jakiegoś rachitycznego zaklęcia poprzedzonego mamrotaniem łacińskich sekwencji.
Tak to przynajmniej prezentuje się z początku, bo ostatecznie Pan Norrell i pan Strange, tytułowi magowie, przekonają się, że rzeczywistość wygląda nieco inaczej, ku przerażeniu statecznego Norrella i satysfakcji nieustraszonego Strange'a.
***
Powieść Susan Clarke urzeka od pierwszych stron swoim niespiesznym tempem i potoczystym językiem, stylizowanym na dzieło epoki, którą opisuje. Zresztą ta stylizacja nie dotyczy tylko języka; otóż czasem może nam się wydawać, że czytamy opracowanie naukowe dotyczące życia dwóch historycznych postaci (pisane z perspektywy czasu, ale dalej w wieku XIX). Stąd prawie 200 przypisów, w których znajdziemy dopowiedzenia, ciekawostki, cytaty z wierszy, odwołania do innych dzieł, czy nawet polemiki.
Równie unikatowa jak forma, jest sama treść książki. Susanna Clarke stworzyła całą historię magii w naszym świecie, poczynając od starożytności przez średniowiecze (wtedy to żyli najpotężniejsi magowie) po czasy współczesne bohaterom (kiedy to magia już zanikła). Jako że magia jest niemalże dziedziną nauki, powstało do jej opisu specjalistyczne słownictwo. I tak na przykład magowie działający w średniowieczu to aureaci (od "złota", gdyż byli najpotężniejsi) a ci żyjąy po nich -- argenci (srebro jest już słabsze).
Oczywiście magiczne księgi pisane są po łacinie i jest to język w magii obowiązujący. Dlatego, gdy Norrellowi uda się w pewnym momencie sprawdzić za pomocą magii przywołania elfa (nie udało się to nikomu od ponad 300 lat!), będzie próbował rozmawiać z nim swoją łamaną łaciną. Ten po początkowym wejściu w rolę zirytuje się szybko i przechodząc na płynny angielski stwierdzi, że nie żyjemy już przecież w średniowieczu i możemy rozmawiać normalnie.
Takich komicznych zderzeń świata magii z życiem praktycznym jest więcej i stanowią niewyczerpane źródło humoru w książce. Nie jest to humor oczywisty, taki, z którego zaśmiewalibyśmy się w głos, jednak bardzo często obecny i niesamowicie satysfakcjonujący.
Zabawne są również relacje bohaterów. Pan Norrell chciałby pozostać jedynym na świecie magiem i zazdrośnie strzeże swoich tajemnic, jednocześnie wprowadzając mocno restrykcyjne zasady we własną praktykę. Strange jest jego zupełnym przeciwieństwem. Młody, energiczny, wszystko przychodzi mu z łatwością. Ma od Norrella zdecydowanie większy talent, jednak nie może rozwinąć skrzydeł, gdyż ten broni mu dostępu do swoich najlepszych ksiąg, tłumacząc to tym, że uczeń nie jest na nie jeszcze gotowy.
Trudna przyjaźń obu postaci jest jednym z głównych tematów książki. Dzieli ich prawie wszystko, łączy też: są jedynymi magami w Anglii i dla obu z nich to magia jest najważniejsza. Czy zwycięży wspólna pasja i lata wspólnej pracy czy rywalizacja i animozje z powodu różnic w poglądach?
***
Osobiste historie bohaterów rozgrywają się na tle zaiste epickich wydarzeń. Na kontynencie trwa wojna z Napoleonem (magowie będą brać w niej udział rzucając czary wspomagające żołnierzy w bitwach) a pewien elf o włosach jak puch ostu knuje niezrozumiałe intrygi. W Anglii wiele osób pamięta jeszcze legendarnego Kóla Kruków, który niegdyś władał wieloma światami (w tym naszym). Pojawia się przepowiednia zwiastująca jego powrót...
Po przeczytaniu ostatniego zdania powieści stało się dla mnie jasne dlaczego tak spodobała się ona Neilowi Gaimanowi. Jego książki takie jak Nigdziebądź czy Gwiezdny Pył wspominam przede wszystkim z powodu ich misternych fabuł, w których wszystkie wątki splatały się w finale w błyskotliwy i zaskakujący sposób.
Tak samo kończy się Jonathan Strange i Pan Norrell, i rzeczywiście po lekturze można tylko westchnąć, że chciałoby się więcej.