niedziela, 23 sierpnia 2015

Jetlag

Oto powieść na miarę wieku. Zwięzła i wypełniona treścią po brzegi. Jest jak update na facebooku albo obrazek z kwejka. Krótkie rozdziały przeplatają trollujące sentencje z rodzaju Polska Hipsterem narodów czy Robocop umarł za nasze grzechy

Większość zdań jest dopracowana do perfekcji. Bardzo wiele z nich zawiera inteligentne zabawy słowem, niektóre nawiązują do klasyków (Tam, gdzie powinien wystawać czubek pendrajwa, zieje mała szara jama) bądź tekstów kultury popularnej. Czyta się to gładko i przyjemnie.

Michał Radomił Wiśniewski zdołał uniknąć przeszarżowania, z jakim ostatnio spotkałem się w książce-wydmuszce Ości Ignacego Karpowicza. Tam autor również bardzo starał naginać język do granicy wytrzymałości, jednak efekt był sztuczny i męczący. W Jetlagu wszystko mi zagrało, może dlatego, że forma jest mimo wszystko podporządkowana treści.

A o czym to jest? O mnie o i tobie, jak twierdzi autor, stosując ciekawą sztuczkę prowadzenia narracji w drugiej osobie liczby pojedynczej  (Wyrzucasz do kosza zużytą maszynkę do golenia"). Taki zabieg ma szansę zadziałać, gdyż bohater to współczesny everyman, typowy przedstawiciel klasy średniej: bezsensowna praca w korpo, wynajęta kawalerka, samotne życie i brak planu na przyszłość.

Historia zaczyna się, gdy znajduje on na mieście dziurę w murze a w niej wejście USB do dysku z danymi. Na tymże dysku tajemnicze zdjęcie kobiety w masce królika w łazience jakiegoś klubu. Fabuła koncentrować się będzie na próbach odszukania autorów zdjęcia i rozwikłania jego zagadki.

Oprócz tej głównej historii autor funduje nam krótkie obrazki z życia wielu różnych osób. Zwykle są one gorzkie i smutne, prezentują ironię losu i beznadzieję egzystencji. Albowiem nie spotkamy w tej książce ludzi szczęśliwych. Nawet gdy dobrze się bawią i chwilowo dopisują im nastroje, zawsze na horyzoncie czai się jakiś mrok, niewypowiedziana przepowiednia, że szczęśliwe zakończenia zdarzają się tylko w bajkach.

Zachwyca zmysł obserwacyjny autora, który doskonale potrafi wyczuć rytm miasta i pięknie ubrać go w słowa. Dialogi pracowników korporacji bawią swoją autentycznością:
dwa fotele zajęły kobiety w średnim wieku, ubrane zgodnie z korporacyjnym dresscodem, obgadują koleżanki.
– Bo tego nie można jej ujmować, ma fajne zachowanie.
– Tam już nie ma takiej przyjaźni. Tak siedzą wszyscy i fajnie, ale nie ma takiej przyjaźni”.
Na niewielkiej liczbie stron znajdziemy wiele typów ludzi, jakich może w biurach spotkać na co dzień. Książka jest przez to zabawna, ale to nie jej główna siła. 

Jetlag jest gorzką satyrą na współczesne życie. Bezsensowna praca, prosta rozrywka (gry wideo, kino) byle zapełnić czymś pustkę, wszechogarniająca samotność, brak kontaktu z żywym człowiekiem, którego nie zastąpią znajomi z facebooka. Ludzie pozbawieni jakichkolwiek złudzeń. Miłość to puste słowo.
Miłość to burżuazyjny konstrukt. [...] Ale co, jeśli przeciwieństwo jest prawdą i burżuazyjny konstrukt jest miłością?
Ważny jest wątek poszukiwania własnej tożsamości. Co kieruje ludźmi przebierającymi się za futrzaki (jak owa kobieta w króliczej masce); czy to wyraz ich własnego charakteru czy może podążanie za modą. Jak odnaleźć się we własnym ciele i jak być sobą w świecie gdy całe nasze życie obserwują setki znajomych w sieciach społecznościowych a media nieustannie bombardują nas wizjami ideałów, do których powinniśmy dążyć.

Życie jest trudne i nie bardzo można coś z tym zrobić.
FUCK THE
JAZZ AGE
WE'RE THE
LOST
GENERATION