niedziela, 22 listopada 2015

Mężczyźni bez kobiet

Najnowsza książka Harukiego Murakamiego to siedem opowiadań, które łączy wspólny motyw: związki mężczyzn z kobietami. Zaskakujące jest, że tytułowe opowiadanie całego zbiorku wypada najsłabiej. Dobrze podsumowuje je umieszczony na okładce cytat: „Ciemne i gęste cienie marynarzy rozsypują dokoła ostre pinezki metafor”. Efekciarskie operowanie słowem, z którego niewiele wynika.


Najciekawszym tekstem jest „Zakochany Samsa”, parafraza Kafkowskiej „Przemiany”. W oryginale bohater Gregor Samsa budzi się pewnego dnia zamieniony w przerażającego karaluchopodobnego insekta. U Murakamiego sytuacja jest odwrotna: ktoś – lub coś – budzi się, by stwierdzić że jest – Gregorem Samsą właśnie. Protagonista nie pamięta poprzedniego życia, jednak można domyślać się, że to sam Gregor, po miesiącach (albo i latach) życia w postaci robaczej, całkowicie przemieniony, również psychicznie, opuszczony przez rodzinę, zamknięty w odosobnionym pokoju, powraca do własnego ciała. Podczas gdy w oryginale uczył się powoli operowania wieloma czułkami i odnóżami, tak tutaj dziwaczne wydaje mu się chodzenie na dwóch nogach czy operowanie dziesięcioma palcami, z których każdy ma wiele stawów. Ów proces oswajania nowej sytuacji jest opisany równie przekonująco – i podobnymi środkami – jak u Kafki, tworząc literacki negatyw tamtego tekstu.

Innym wartym wzmianki opowiadaniem jest „Kino”, gdzie do rzeczywistości wdzierają się elementy nadprzyrodzone, a wszystko po to by metaforycznie opowiedzieć o tym, jak niebezpieczne jest tłamszenie w sobie emocji i uczuć. Takie mieszanie światów stało się wśród większości czytelników znakiem rozpoznawczym autora. Mimo że ja sam wolę raczej Murakamiego realistycznego (ewentualnie bardzo subtelnie, niemal niezauważalnie balansującego na granicy, jak w „Bezbarwnym Tsukuru Tazakim...”), to ten tekst zrobił na mnie duże wrażenie – cieszę się, że nie czytałem go w nocy, tak sugestywną atmosferę dziwności i niepokoju udało się autorowi w nim wykreować.

Poza tematem, wszystkie teksty łączy warsztatowa sprawność. Czyta się je lekko, wciągają od pierwszego zdania i do końca trzymają w napięciu. Tylko że równie szybko o nich zapomnimy. To literacki pop, ale nie ma w tym określeniu nic złego – takie książki też są potrzebne, a ta jest w swojej klasie znakomita. Świetna lektura, kiedy nie mamy ochoty na nic poważniejszego czy grubszego, i po prostu chcemy się zrelaksować przy dobrej opowieści.

niedziela, 1 listopada 2015

Ekonomia. Instrukcja obsługi

Ostatnimi czasy pada bastion neoklasycznej teorii ekonomii. Po kryzysie roku 2008 coraz więcej osób zauważa, że całkowita wolność nieregulowanego rynku i rządowy leseferyzm wcale nie są remedium na wszelkie zło. Ha-Joon Chang prezentuje nam aż dziewięć różnych szkół, czy też teorii, ekonomicznych i przekonuje, że każda z nich w pewnym sensie ma rację. A raczej: że żadna nie ma.


Po krótkim zdefiniowaniu tego czym chciałaby być, a czym jest, i jaka jest ekonomia, a także zaprezentowaniu owych szkół, autor przechodzi do rozważań o różnych aspektach życia, którymi ekonomia się zajmuje: produkcji, dochodach, konsumpcji, pracy, bezrobociu, handlu zagranicznym, finansach. Najciekawiej jest, gdy obala popularne mity głoszone przez wyznawców jedynej słusznej szkoły, pokazując twarde, zaprzeczające im dane. Okazuje się, że to co działa w przypadku jednego kraju, w konkretnym momencie historycznym i okolicznościach, wcale nie musi być dobrym rozwiązaniem w zupełnie odmiennej sytuacji. Wydawałoby się oczywiste, ale najwyraźniej nie jest.

***

Nieźle się to czyta, chociaż trochę przeszkadza przeładowanie odniesieni do popkultury. Czego tu nie ma! „Autostopem przez Galaktykę”, „The Big Bang Theory”, „Władca Pierścieni”, „Monthy Python”, William Gibson, „Star Trek”, „Gwiezdne Wojny”... Chociaż to w pewnym sensie ujmujące, wydaje mi się, że autora trochę za bardzo poniósł „wewnętrzny geek”, szczególnie że umieszcza on dużo przypisów, tak jakby chcąc mieć pewność, że żaden czytelnik nie przeoczy jego błyskotliwych nawiązań.

Tłumaczenie słabe, ale wydanie ładne
A może uczuciu przesytu i wymuszenia winne jest dość słabe tłumaczenie? Bardzo często słowo w słowo, co skutkuje nienaturalnie brzmiącymi zdaniami, brak w nim jakiejkolwiek literackości. Czasem przydałoby się też przenieść kontekst kulturowy, albo zastąpić obcą metaforę czy powiedzenie polskim odpowiednikiem. 

***

Główna teza książki to że ekonomia jest w gruncie rzeczy prosta, wbrew temu co sugerują nam gadające głowy z telewizora, i każdy z nas może, i powinien, zwracać na nią większą uwagę, nie bać się wyciągać własnych wniosków i mieć własnych opinii. Lektura „...Instrukcji obsługi” jest dobrym ku temu początkiem.