poniedziałek, 8 czerwca 2015

Moja Walka. Powieść. Księga 1 i 2.

Niedawno ukazał się w Polsce drugi tom cyklu Moja Walka autorstwa Karla Ove Knausgårda, autobiograficznej powieści, w której narratorem jest sam autor, będącej właściwie jego dziennikiem. W głównej mierze składa się na niego opis codziennego życia, ale znajdą się w nim również rozważania na tematy wszelakie: kultury, społeczeństwa, literatury, psychologii.

Część pierwsza i druga Mojej Walki stanowią w pewnym sensie zamkniętą całość. W pierwszej autor opisuje lata dzieciństwa i młodości, skupiając się przede wszystkim na relacjach z ojcem, które rzutowały na całe jego dotychczasowe życie. 

Druga część zaczyna się obrazkiem z życia rodziny: weekendowa wycieczka małżeństwa z trojgiem dzieci podczas której nic szczególnie złego się nie wydarza, a jednak mnożą się problemy codzienności. To jest czas teraźniejszy, w którym autor pisze swoje wspomnienia. Tak jak w części pierwszej jednak, szybko przenosimy się w przeszłość, lecz tym razem nie w odległe dzieciństwo, a dużo bliżej: niespełna dziesięć lat wcześniej, kiedy Karl Ove po rozstaniu z ówczesną żoną przybywa do Sztokholmu by na nowo ułożyć sobie życie.

Książka okazała się bestsellerem w Norwegii jak i na całym świecie. Cóż w tym dziwnego, można by pomyśleć, wszak gawiedź zawsze chętnie wejdzie z butami w cudze życie, a tutaj autor sam się o to prosi, opisując swoje perypetie w najdrobniejszych szczegółach i nie pomijając niczego, choćby i było to dla niego upokarzające (co więcej, akurat w takich wątkach zdaje się lubować).

Nie chodzi tutaj jednak o ekshibicjonizm czy schlebianie najniższym instynktom w celu osiągnięcia sławy. O ile podczas lektury części pierwszej motywacje pisarza mogą wydawać się niejasne, to odpowiedzi na wiele pytań przynosi część druga.

Otóż Karl Ove to pisarz, który marzył o napisaniu wartościowego dzieła. Przed Moją Walką stworzył dwie całkiem dobrze przyjęte powieści (ba, dostały nawet kilka nagród), jednak jak sam potem pisze, on sam nie uważał ich za szczególnie dobre. W którymś momencie doszedł do wniosku, że nie może znieść otaczającej go fikcji:
„W ostatnich latach coraz bardziej traciłem wiarę w literaturę. Czytałem i konstatowałem, że ktoś to po prostu wymyślił. Może dlatego że znajdowaliśmy się całkowicie pod okupacją fikcji i opowieści. Może uległy one inflacji. Gdziekolwiek człowiek się obrócił, zewsząd otaczała go fikcja”.
Sytuacja wydaje się wręcz beznadziejna. Oto pisarz traci wiarę w literaturę a wciąż marzy o napisaniu czegoś wielkiego. Co w takim razie? Karl Ove doszedł do wniosku, że sens mają jeszcze tylko dzienniki i eseje. Pozbawione fikcji, złożone jedynie z „głosu własnej osobowości”, są w stanie nieść ze sobą jakąś wartościową, „niewymyśloną” treść. 

Nietrudno zauważyć, że właśnie takim głosem odartym z wszelkiej literackiej ornamentyki jest (a może raczej: ma być) Moja Walka, która w ten sposób staje się manifestem artystycznych poglądów autora i jednocześnie tego manifestu realizacją.

Mając powyższe na uwadze, trochę łatwiej przejść do porządku dziennego nad myślą, że te wszystkie sytuacje, ci wszyscy ludzie w nie wplątani istnieją naprawdę i jak oni mogą się poczuć tak wywleczeni na publiczny widok. 

Czego nie robi się w imię wielkiej idei?

Moja Walka to w istocie magnum opus. Opisując swoje życie, autor mówi wiele o nas wszystkich, o człowieku jako takim. Można odczytywać ten tekst jako świadectwo pewnego pokolenia, portret społeczeństwa początku XXI wieku. Jest to w pewnym sensie uzasadnione, ale powieść jest czymś znacznie większym. To próba dotarcia do samego dna duszy, zdefiniowania czym jest człowieczeństwo, jakie są nasze motywacje, czym jest szczęście i czy w ogóle można je osiągnąć.

Po tych pompatycznych słowach musimy też powiedzieć, że jest to również targowisko próżności autora. Mimo, że Karl Ove w wielu miejscach prezentuje nadzwyczajną skromność, umniejszając swoją osobę czy swoją twórczość to przecież napisał sześć tomów tylko i wyłącznie o sobie. Znamienne jest, że w którymś momencie stwierdza: „król bylejakości to właśnie ja”. Jest w tym jednocześnie i duma, i pokora, a najwięcej arogancji. Taki właśnie jest Karl Ove na kartach tego pamiętnika.

Arogancja nie jest jednak jego główną cechą. Jest to przede wszystkim dążenie do odnalezienia samego siebie. Karl Ove jest typem odludka. Szczęście potrafi zapewnić mu tylko pisanie w samotności. Sytuacje społeczne dławią jego tożsamość i przyczyniają się do zatracenia osobowości.
„Miałem przyjaciół. I słabość charakteru, przez którą mówiłem: tak, tak, chociaż myślałem: nie, nie, i tak się bałem zranić innych, tak się bałem konfliktów, tak się bałem, że mnie znielubią, że rezygnowałem z wszelkich zasad, z wszelkich marzeń, z wszelkich szans, ze wszystkiego, co miało smak prawdy, byle tego uniknąć”.
Tytułową walkę można rozumieć jako próbę nie poddania się ograniczeniom charakteru i godne życie na tym świecie. Również o to, by być dobrym człowiekiem:
„Chodziłem po wyspie i rozmyślałem. Głównie o tym, że za wszelką cenę muszę stać się dobrym człowiekiem. (...) Jednocześnie przeczytałem dzienniki Haugego. Całe trzy tysiące stron. Przyniosły mi ogromną pociechę. (...) Hauge nieprzerwanie walczył z wyśnionym ideałem samego siebie, z tym, jaki powinien być, w opozycji do tego, jaki był. Wola podjęcia tej walki była w nim ogromnie silna”.
Karl Ove jawi się jako postać bez mała tragiczna. Pisarz uwielbiany przez środowisko (jego książki zdobywały liczne nagrody, a dziennikarze wciąż chcieli przeprowadzać z nim wywiady), spełniony mąż i ojciec, mimo wszystko wielce nieszczęśliwy. Pragnący być dobrym człowiekiem, a raniący bliskich swoją niedostępnością, zamykający się całymi dniami w pracowni. Jednocześnie świadomy wszystkiego co robi źle, ale nie potrafiący temu zaradzić.

Wygląda to na uniwersalny konflikt człowieka. W takiej czy innej formie, zawsze czegoś będzie nam brakować i życie rzadko ułoży się tak jak wyobrażaliśmy sobie dziesięć, dwadzieścia lat temu. O tym też jest ta książka. Wiele mówi się w niej o kryzysie wieku średniego, kiedy to życie staje się tu i teraz i orientujemy się, że już nie będzie inaczej, że wszystko ważne co miało się zdarzyć, już się zdarzyło. Być może napisanie Mojej Walki to sposób Karla Ovego na poradzenie sobie z tą świadomością.

Karl Ove Knausgård nie odkrył literatury na nowo. Osobisty pamiętnik znany jest od czasów Wyznań Jana Jakuba Rousseau. Mimo, że Moja Walka nie jest pamiętnikiem klasycznym, gdyż zaburza chronologię i często przeskakuje między planami czasowymi, to jednak nie struktura czyni powieść wyjątkową. To przede wszystkim ostrość frazy, błyskotliwość przemyśleń, zmysł obserwacyjny Norwega pozwoliły mu stworzyć dzieło jedyne w swoim rodzaju. Rzekłbym nawet: arcydzieło.

1 komentarz:

  1. Rzeczywiście zwróciłeś w swojej lekturze Knausgarda uwagę na zupełnie inne rzeczy niż ja. I wiesz, co jest piękne? Że oboje zapewne mamy rację :) Bo cokolwiek miał na celu autor (o ile sam wie co miał na celu), to książka po napisaniu staje się tworem danym czytelnikowi, który może z nim zrobić, co chce. I to jest cenne.

    OdpowiedzUsuń