wtorek, 22 grudnia 2015

God Hates Poland


Druga po „Jetlagu” powieść inżyniera memetycznego Michała Radomiła Wiśniewskiego to kolejna dawka smutnych opowieści o perypetiach polskiej klasy średniej. Na książkę składają się trzy główne wątki przeplatane – tak jak poprzednio – miniaturowymi portretami postaci pobocznych. Znów owe miniatury wychodzą autorowi najciekawiej, ale główny nurt, mimo że dotyczy w większości pijackich ekscesów czy bezsensownego spędzania wczasów w czterogwiazdkowym hotelu allinclusive, również – dzięki mistrzostwu językowemu autora i jego zdolności pisania autentycznych dialogów – czyta się jednym tchem.


Ktoś kiedyś powiedział, że poezja jest ważna,  bo ujmuje ducha epoki. Widocznie zatem poezji już nie potrzebujemy, gdyż to samo robi ta powieść. Mamy tutaj nie tylko celny opis codzienności, ale też wiele innych tematów będących obecnie na czasie: sztuczna inteligencja, sztuka przegrywająca z marketingiem, sprzedawanie prywatności swojej i cudzej, drony, uchodźcy, portale społecznościowe – i tak dalej, i tak dalej. To wszystko napisane żywym, autentycznym językiem, z nawiązaniami do najbardziej zakorzenionych nad Wisłą dzieł popkultury. Bardzo dużo się tu dzieje: zaczyna się jak tradycyjna powieść obyczajowa, by w pewnym momencie przemienić się w twarde science-fiction i na koniec wprowadzić wątki symboliczne.

Autor do końcowych podziękowań włącza tych, którzy „jeszcze wierzą, że literatura może zbawić świat”. Na kartach powieści spotykamy dziewczynę, która po życiu spędzonym na uważnym czytaniu książek ową wiarę bezpowrotnie utraci. Zastanawiać się będzie, czy szczęście, które do tej pory znajdowała w lekturze, było w ogóle prawdziwe; czy to nie jakiś konstrukt, który chciała wykreować by poczuć się lepszą i móc szpanować na portalach społecznościowych. Inny z bohaterów rejteruje w świat wyobraźni, rozczytując się w swoich ulubionych powieściach fantastycznych i prowadząc – jak sam uważa – coś w rodzaju slow life. Marzy o przygodzie niczym z „Wiedźmina”, tylko że życie to nie literatura i już na zawsze pozostanie mu tylko wędrowanie na trasie dom-praca-dom bez szans na odmianę losu.

Zarówno „Jetlag” jak i „God Hates Poland” to bardzo przygnębiające książki, ale można dostrzec w nich nadzieję i wiarę w to, że jeszcze nie wszystko stracone.  Jedna z głównych bohaterek pod wpływem przeczytanej powieści zrozumie jak puste jest życie wypełnione cytowaniem mądrości rodem z demotywatorów i w konsekwencji „przekazywaniem chujowych wzorów i memów”. Literatura nie zbawi świata, gdyż nawet w opowieści dzielne wojowniczki giną, przegrywając, ale może nam uświadomić, że warto o ten świat samemu zawalczyć i że warto poszukiwać czegoś więcej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz